Strona głównaZdrowieSłużba zdrowia - Emeryci nie do zastąpienia strona 2 / 3

Służba zdrowia - Emeryci nie do zastąpienia

strona 2 / 3

Służba zdrowia - Emeryci nie do zastąpienia [© Amy Walters - Fotolia.com]
Dziadek

Jan Pałka - rocznik 1931, absolwent lubelskiej Akademii Medycznej - pracuje w Centrum Pediatrii im. Jana Pawła II w Sosnowcu. Ma "dwójkę" z radiologii.
W jego szpitalu radiologów jest czworo, na 2,5 etatu. Żeby nie było implikacji wynikających z niedoboru kadr, przydałaby się jeszcze jedna osoba. Jeśliby choć jeden specjalista przestał pracować, a straty tej nie wyrównano, to dyrekcja, lekarze klinicyści i ich pacjenci mieliby kłopot nie lada! W województwie śląskim jest dziś 176 radiologów.

- Dawno, dawno temu, jak robiłem tę specjalizację, to już wtedy była ona deficytowa. I taką jest do dziś. I to nie tylko w Polsce. Skoro do mnie, 76-letniego lekarza, przychodzą oferty pracy z Europy Zachodniej, to chyba tam też brakuje radiologów? Dr Pałka nie był jeszcze lekarzem, a już zakładał, że będzie radiologiem.

W Lublinie należał do studenckiego naukowego koła radiologicznego. Co prawda parę lat musiało minąć, nim stanął przy rentgenie, bo zgodnie z socjalistyczną polityką zatrudnienia, młody doktor musiał odbyć służbę na wsi, pracując w ośrodku zdrowia. Przez parę lat jeździł w pogotowiu ratunkowym, pracował jako chirurg urazowy.

- Najbardziej podobała mi się jednak radiologia. Pomijając względy natury medycznej, w grę wchodziły zwykłe, życiowe sprawy. Wówczas i długo, długo potem radiolodzy nie mieli dyżurów. Jeśli nie było się wzywanym do przypadków dotyczących ratowania życia, to niedziele były wolne. Wreszcie dla lekarzy tej specjalizacji obowiązywał 5-godzinny dzień pracy. Oficjalnie z tytułu tego, że pracowało się w warunkach szczególnych, promieniowania i tak dalej. Według mnie jednak taką normę wprowadzono dla zakamuflowania niedoboru radiologów.
Można było dzięki temu pracować na dwóch etatach. Lekarz miał więcej pieniędzy, a państwo stwarzało ułudę, że radiologów nie brakuje...
Były i - w znacznej mierze - są także mniej atrakcyjne strony bycia radiologiem. Po pierwsze: bojaźń przed skutkami promieniowania emitowanego przez RTG (teraz już znacznie zminimalizowanego w stosunku do tego sprzed dwudziestu czy trzydziestu lat).
Po drugie: praca w ciemności (dziś już wykonywana stosunkowo rzadko). Po trzecie, a może nawet powinno być po pierwsze: praca bez kontaktu z pacjentem (wyjątek: badania wykonywane przy użyciu ultrasonografu), bo technik obsługuje rentgena, tomograf, a radiolog analizuje tego efekty.
Szefem doktora Pałki jest dziś poniekąd jego uczennica. Różnica trzydziestu lat między podwładnym a przełożonym.
- Nie ma z tego powodu żadnych problemów. To nie jest tak, że kiedy jest się starym, doświadczonym radiologiem, jest się nieskończenie mądrym, a ktoś, kto jest młodszy o parędziesiąt lat, nie może się z nim mierzyć. To dobrze, gdy między starszymi a młodszymi lekarzami istnieje, jak u nas w szpitalu, wymiana doświadczeń na koleżeńskiej stopie.
- Jasne jest, że moje doświadczenie i wiedza w klasycznej radiologii, w której analizuje się dwuwymiarowy obraz, są większe niż u specjalisty znacznie ode mnie młodszego - dodaje dr Pałka. - I z drugiej strony naturalne jest, że młodszy jest bieglejszy od starszego w diagnostyce trójwymiarowych obrazów.
I jak dojdzie do wymiany takich doświadczeń, to nikt nie doznaje ujmy na honorze, a zyskuje na tym przede wszystkim pacjent!

Technika i medycyna

Radiologia jest jedną z tych specjalizacji, gdzie związek medycyny z techniką jest nierozerwalny. Czasem technika eliminuje z procesu leczenia radiologa.
O, proszę przykład: gastroskopia zastąpiła prześwietlenie przełyku, a badania pęcherzyka żółciowego używa się dziś już tylko USG, a nie RTG, jak kiedyś.
- Sądzę jednak, że długo jeszcze klasyczny aparat rentgenowski nie wyjdzie z użycia - uważa dr Pałka. - Tylko przy użyciu RTG można lokalizować ciała obce, zawierające żelazo. Tomograf w takich sytuacjach się nie sprawdza.
Metal daje artefakty. Zastosowanie rezonansu magnetycznego nie jest możliwe z oczywistych powodów.
Uważam, że wkrótce, wraz z rozwojem i upowszechnieniem teleradiologii, młodzi lekarze będą zainteresowani moją specjalizacją. Kiedy będzie się radiologiem, oczywiście znacznie młodszym ode mnie, nie trzeba będzie wyjeżdżać z Polski do innego kraju, by w nim pracować. Można będzie mieszkać w Polsce, a pracować w szwedzkim szpitalu. O czymś takim, jak zaczynałem pracować jako radiolog, nie mogłem nawet marzyć. Wtedy, by pracować poza PRL, trzeba było z niego najczęściej uciec!

***

Ministerstwo Zdrowia planuje zmienić ścieżkę edukacyjną lekarzy. Projekt nowego prawa zakłada m.in. likwidację stażu podyplomowego, skrócenie czasu specjalizacji oraz zwiększenie pensji lekarzom wybierającym deficytowe specjalizacje.
Według zaleceń unijnych, proces uzyskiwania specjalizacji powinien trwać maksymalnie cztery, pięć lat.
Strony : 1 2 3

Andrzej Bęben / Rynek Zdrowia

Zgłoś błąd lub uwagę do artykułu

Zobacz także

 

 

Skomentuj artykuł:

Komentarze mogą dodawać wyłącznie osoby zalogowane.
Jesteś niezalogowany: zaloguj się / zarejestruj się




Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Senior.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Komentarze niezgodne z prawem i Regulaminem serwisu będą usuwane.

Artykuły promowane

Najnowsze w dziale

Polecane na Facebooku

Najnowsze na forum

Warto zobaczyć

  • Fundacja ITAKA - Centrum Poszukiwań Ludzi Zaginionych
  • Kosciol.pl
  • Kobiety.net.pl
  • Umierać po ludzku
  • Oferty pracy