Niepubliczne oddziały kardiologii interwencyjnej od kilku lat powstają w wynajętych pomieszczeniach publicznych szpitali. Opłaca się i lecznicom, i prywatnym podmiotom. NFZ bardzo dobrze płaci za zabiegi z tej dziedziny, więc firmy medyczne chętnie w nią inwestują. Pacjenci z zawałami szybciej docierają do specjalistycznych ośrodków. Jednak tu i ówdzie pojawiają się opinie, że takie oddziały nie zawsze powstają w miejscach, w których rzeczywiście są niezbędne.
Jednym z liderów na prywatnym rynku kardiologii inwazyjnej są Polsko- Amerykańskie Kliniki Serca (PAKS).
Swoje oddziały mają już w kilkunastu miastach, m.in. na Górnym i Dolnym Śląsku, w Małopolsce, Wielkopolsce i woj. łódzkim. W ramach umów z publicznymi szpitalami swoje ośrodki uruchomiły także spółki należące do PAKS: Nafis i Intercard.
Trudno dokładnie określić, bo nikt takich statystyk nie prowadzi, jaki jest obecnie udział prywatnych klinik w realizacji procedur kardiologii inwazyjnej w Polsce. Wiadomo natomiast, że m.in. dzięki wprowadzeniu przez NFZ nielimitowanych płatności za leczenie ostrych zespołów wieńcowych, dostęp pacjentów, m.in. do koronarografii czy zabiegów stentowania, znacznie się w ostatnich latach poprawił.
W jakim stopniu do tej budującej statystyki przyczynił się sektor prywatny? - Nie dysponujemy dokładnymi wyliczeniami, ale z naszych szacunków wynika, że udział niepublicznych podmiotów w tej dziedzinie sięga już ok. 20% - mówi doc. Paweł Buszman, prezes PAKS.
Jeden po drugim Tendencja do symbiozy prywatnych klinik kardiologicznych z publicznymi szpitalami widoczna jest m.in. w woj. łódzkim. "Interwencyjny" oddział funkcjonuje już m.in. w lecznicy w Sieradzu. Kolejne planowane są w Kutnie i Łęczycy.
Sieradzka placówka działa w ramach kontraktu z Funduszem. - W regionie jest jeszcze miejsce dla kilku takich oddziałów - oceniał na łamach Gazety Wyborczej Paweł Paczkowski, dyrektor łódzkiego oddziału NFZ. - Jeśli powstaną, mieszkańcy miejscowości odległych od metropolii mogą mieć lepszy i szybszy dostęp do leczenia.
Nowe oddziały powstają na północy województwa. NFZ wolałby jednak, żeby placówki były rozłożone równomiernie w całym województwie. Dlatego nie wiadomo, czy płatnik podpisze kontrakt z oddziałami w Kutnie i Łęczycy - informowała niedawno Wyborcza.
Zdaniem łódzkich lekarzy, nowe oddziały to najlepsza wiadomość dla pacjentów. - W regionie mamy bardzo dobre wyniki w leczeniu zawałów metodami inwazyjnymi - mówi prof. Jarosław Drożdż, ordynator kardiologii w Szpitalu im. Sterlinga. - Ale jeśli chodzi o dostęp do badań, można jeszcze wiele poprawić.
W 2007 r. w Polsce na milion mieszkańców zrobiono 3852 koronarografie (inwazyjne badania naczyń wieńcowych), podczas gdy w Łódzkiem tylko 2666.
Spór w Polanicy Niemałe emocje wzbudziło uruchomienie przez PAKS kardiologii w publicznym, Specjalistycznym Centrum Medycznym w Polanicy. Przeciwko finansowaniu nowego oddziału ze środków NFZ zaprotestowali dolnośląscy kardiolodzy.
- Najgłośniej krzyczą ci, którzy mają prywatne praktyki lekarskie łączone z funkcją ordynatora, ze stanowiskiem dyrektora szpitala oraz ze sprawowaniem funkcji publicznej pełnomocnika marszałka ds. restrukturyzacji służby zdrowia na Dolnym Śląsku - mówił Gazecie Wyborczej Krzysztof Wywrot, dyrektor polanickiego szpitala.
Dyrektor nazwiska nie podał, ale wiadomo, że chodziło mu o kardiologa Romana Szełemeja.
- Mój gabinet nie korzysta ze środków NFZ. Zresztą nie będę sprowadzał tego sporu do personaliów, gdyż problem tkwi w czym innym - mówi Rynkowi Zdrowia dr Roman Szełemej, pełnomocnik Zarządu Województwa Dolnośląskiego ds. polityki zdrowotnej i zastępca dyrektora ds. lecznictwa Specjalistycznego Szpitala Zespolonego im. dr. A. Sokołowskiego w Wałbrzychu.
- Oddział kardiologii interwencyjnej powstał w szpitalu w Polanicy wskutek z nikim nie konsultowanej decyzji dyrektora, bez pisemnych opinii kardiologicznego nadzoru krajowego i wojewódzkiego - podkreśla Roman Szełemej. - Stało się tak w sytuacji, kiedy w sąsiednim Kłodzku funkcjonuje pracownia hemodynamiki. Podobnie stało się w Świdnicy, mimo że w Wałbrzychu od kilku lat jest hemodynamika zapewniająca świadczenia bez żadnych ograniczeń. Doszło do tego, że poziom nasycenia placówkami kardiologii interwencyjnej w woj. dolnośląskim znacznie przekroczył realne potrzeby.
- Stary, XIX-wieczny szpital w Kłodzku nie posiada odpowiedniej aparatury oraz wyszkolonej kadry, co wyszło w trakcie postępowania konkursowego - ripostuje doc. Paweł Buszman, szef PAKS. - Z dyrekcją szpitala w Polanicy współpraca układa się bardzo dobrze i rozszerzamy ją, dając placówce wsparcie także w zakresie chirurgii naczyniowej.
Szersze opinie dr. Szełemeja i doc. Buszmana publikujemy poniżej.
Sieć ratuje życie W województwie małopolskim do 2005 r.
Kraków był jedynym ośrodkiem, który zapewniał pacjentom 23 szpitali powiatowych całodobową gotowość wykonywania zabiegów poszerzania naczyń wieńcowych. Sytuacja zmieniła się diametralnie w ostatnich czterech latach, kiedy powstały m.in. oddziały w Nowym Sączu, Tarnowie i Nowym Targu.
- Kiedy jeszcze nie było oddziału w Nowym Targu, obejmowaliśmy ok. 500-tysięczną populację. Luka w tych świadczeniach była więc ogromna - mówi Rynkowi Zdrowia Artur Puszko, dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. J. Śniadeckiego w Nowym Sączu, w którym od 2005 r. działa oddział kardiologii inwazyjnej prowadzony przez firmę Intercard. - Uruchomienie nowych ośrodków w Małopolsce jest dla pacjentów zbawienne: wskaźnik umieralności w pierwszej fazie zawału spadł z ok. 13% do niecałych 3%.
Dyrektor Puszko wymienia inne zalety współpracy z prywatnym operatorem świadczeń: - Firma dzierżawi odpłatnie pomieszczenia, a w oddziale zatrudnieni zostali m.in. lekarze oraz pielęgniarki z naszego szpitala. Ponieważ mamy własny oddział chirurgii ogólnej i naczyniowej, prowadzimy rozmowy dotyczące rozszerzenia zakresu współpracy o stentowanie naczyń obwodowych, co być może w przyszłości pozwoli nam uruchomić całodobowe dyżury angiologiczne.