Napięta sytuacja w polskim systemie opieki zdrowotnej, która utrzymuje się od wielu miesięcy, skłania do pytań, w jakim stopniu strajki pracowników służby zdrowia utrudniają życie pacjentom i które formy protestów są społecznie aprobowane. Zbadał to CBOS.
Strajk w służbie zdrowia staje się coraz bardziej uciążliwy, w niektórych szpitalach nie osiągnięto porozumienia i wielu lekarzy nie przyszło dziś do pracy. W Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Radomiu przystąpiło do wykonywania zawodowych obowiązków zaledwie 25 medyków. Podobny stan rzeczy zaistniał w dwóch pozostałych szpitalach. Władze apelują do lekarzy o powrót do pracy.
W październiku może dojść do zamknięcia aż 77 szpitali w całej Polsce. W tym miesiącu upływa termin masowych wypowiedzeń lekarzy z pracy. Z informacji "Dziennika" wynika, że najtrudniejsza sytuacja jest w województwach podkarpackim, świętokrzyskim i opolskim - tam z pracy zwolniło się ponad 70 procent medyków.
Z sondażu przeprowadzonego przez PBS DGA dla "Gazety Wyborczej" wynika, że zdecydowana większość ankietowanych opowiada się po stronie pielęgniarek po siedmiu dniach ich protestu. 76 procent badanych przyznaje, że protest sióstr nie jest "prowokacją polityczną przeciw rządowi". Przeciwnego zdania jest natomiast 20 procent respondentów.
W Warszawie protestowali pracownicy służby zdrowia, którzy przeszli Krakowskim Przedmieściem, Nowym Światem i Wiejską przed Sejm, a następnie przed kancelarię premiera. Niektóre pielęgniarki rozbiły namioty i zamierzają czekać na spotkanie z szefem rządu.
Z sondażu CBOS wynika, że protesty lekarzy popiera 43% obywateli, zaś krytykuje je 37%. Aż 16% przyjmuje ten status quo obojętnie.
Z sondażu przeprowadzonego przez "Rzeczpospolitą" w przededniu strajków w służbie zdrowia wynika, że według większości respondentów - 85 procent lekarze powinni więcej zarabiać. Ponadto 61 procent badanych przyznało, że wyraziłoby zgodę na niewielkie opłaty za każdą wizytę u lekarza.
Lekarze nie zaprzestają walki o podwyżki, wcześniejsze akcje nie przyniosły oczekiwanych rezultatów i medycy odejdą od łóżek. Odwołane zostaną zaplanowane zabiegi i operacje, placówki będą pracowały jak na ostrym dyżurze. Od poniedziałku rozpocznie się bezterminowy strajk lekarzy.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami w niektórych miejscach w kraju odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Organizatorem strajku był OZZL (Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy). Lekarze domagają się podwyżek płac oraz zwiększenia nakładów na służbę zdrowia.
W związku z zapowiedzianym strajkiem lekarzy Ministerstwo Zdrowia wraz z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji przygotowują się do zapewnienia pomocy medycznej pacjentom. Jak zapewnia minister Religa, strajk nic nie da lekarzom, ponieważ na podwyżki dla nich nie ma w resorcie pieniędzy.
W całym kraju w co czwartym szpitalu już wczoraj rozpoczęły się przygotowania do wielkiego strajku lekarzy. Medycy są rozczarowani podwyżkami, jakie otrzymali jesienią. Z doniesień "Gazety Wyborczej" wynika, że obecnie do strajku chce przystąpić 150 spośród 650 szpitali, a w maju nawet 400.
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy (OZZL) 8 września 2006 roku podjął decyzję o strajku, który ma zostać przeprowadzony w 2007 roku. Ma on stanowić główny element protestu lekarzy wobec panującej- ich zdaniem- dyskryminacji tego zawodu, na którą składają się głównie niski poziom wynagrodzeń i długi czas pracy.
W najbliższy piątek 7 kwietnia będą protestować w całym kraju lekarze, którzy żądają 30 – procentowych podwyżek swoich zarobków. Tego dnia medycy wezmą urlop wypoczynkowy "na żądanie", który mają zagwarantowany w kodeksie pracy. Wiele osób, które będą chciały tego dnia skorzystać z wizyty lekarskiej odejdzie z przysłowiowym kwitkiem.